|
|
|
O dzisiejszym MTBO Zaspokoję wszechobecną ciekawość odnośnie wyników : piątek - 4 miejsce, sobota - 6 miejsce. Lecz to tylko liczby. Trasa dość wymagająca, dokładając do tego moje autorskie warianty, całość zakończyła się tak jak powyżej prawie. Las w całej krasie zaprezentował swoją zieleń, bez błota, tylko się kurzyło. Było szybko, czy zwięźle to raczej nie, ale z pewnością na temat.
Muszę przyznać, że z każdymi zawodami (przyp. Chicken bawi się w nawigację od pół roku) dochodzę do nowych to wniosków. Na początku doszło do mnie, że z górek da rade zjechać, a rower jest do jeżdżenia, a nie prowadzenia. Następnie wyciągnęłam dość oczywisty wniosek, iż lepiej polecieć wolniej a dokładnie, niż szybciej i się cofać. Później przyszedł czas na zrozumienie, że nie ma sensu zatrzymywać się, aby spojrzeć w mapę, wystarczy tylko troszkę zmniejszyć prędkość, co nie powodóje takich "interwałów" dla organizmu. W sumie to wszystko jest od dawna znane i oczywiste dla 3/4 orientalistów, ale w moim przypadku dopiero od niedawna ma doczynienia z praktyką. Ciekawe co przyniosą kolejne...
Nie raz, nie dwa na trasie czy to MTBO czy BNO, pada pytanie (w szczególności od dzieci, chodź nie tylko): "Czy może mi Pani powiedzieć, gdzie jestem?" I co teraz zrobić w końcu to zawody, ale ktoś ma problem? Gdzie znajduje się granica między rywalizacją, a człowieczeństwem? Jedno udają, że nie słyszą, drudzy machną coś ręką, ktoś inny się zatrzyma. A jak powinno być? Ile razy spotykam się na trasie z pytaniem typu "Masz skuwacz?". Teoretycznie czynność skucia łańcucha trwa dosłownie 2minuty. Komuś można uratować w ten sposób tyłek - to tylko dwie minuty. No właśnie dla jednych dwie dla innych aż dwie. No i krąg się zatacza, bo przecież to zawody, a gdzie w tym wszystkim czynnik ludzki? Długo by polemizować.
|
Jesteśmy najlepsi ! No ba ! Jak nie my to kto ? |
|
|