Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Darżlub 2008
po prostu... CHICKEN > AR, MTBO, BnO > Darżlub 2008

Darżlub 2008 - czyli poranne analizy map przy żurku

          Wybiegani, mokrzy, głodni i szczęśliwi - tak najprościej opisać to co miało miejsce w noc Świętego Mikołaja nieopodal Gdańska - w Kolbudach. W tym roku podnieśliśmy sobie poprzeczkę wybierając się na trasę trudną zatytułowaną "Wszyscy się pogubili". Jak same nazwy wskazują trasa była trudna nawigacyjnie i wszyscy się pogubili. A wszyscy to nie byle kto - 49 ekip! na naszej trasie, a ponad 500 na całej imprezie. Już dawno nie startowałam w tak obsadzonych zawodach - w lesie tyle światełek, że aż się w głowie kręciło. Nasza skromna drużyna lecz NFD (naprawdę fajna drużyna) składała się z jeszcze bardziej skromnych aczkolwiek wesołych osób: Milusia, Igorka i mnie.  Już na dzień dobry zaczynają się przygody. Przyjeżdżamy do bazy na ostatnią chwilę (nie powiem głośno od kogo się nauczyłam spóźniać ;P ),  a na dodatek okazuje się, że mamy 4 minutę startową! W super truper expresowym tempie staramy się zdążyć. Igor zauważa, że właśnie po malutku odjeżdża autokar (przyp.  zawoził uczestników na start) w którym powinniśmy być. Na szczęście udaje się go zatrzymać i jedziemy. Wyjmuje mój kompas w 3 częściach i odrazu zgłasza się nieznajomy chętny pomóc go złożyć (przyp. zamienić przekładki z MTBO na BNO)! Na starcie okazuje się, że nie mamy długopisu. Chłopaki wpadają na pomysł, aby udać się do pobliskiego domku i poprosić o owy przedmiot porządania. Ku ich zdziwieniu Pan wita ich słowami "Panowie po długopis?" Okazało się, że już wcześniej miał 3 wizyty, analogicznych gap jak my.

          Dla mnie Darżlub zawsze jest dobą okazją do podciągnięcia swoich umiejętności nawigacyjnych (mój główny cel tej imprezy) i przy okazji biegowych. Tak też w tym roku było. Wraz z Igorem staraliśmy się ogarniać gdzie my tak właściwie jesteśmy, Miluś za to podbijał kartę.  Na początku "troszkę" się zakręciliśmy za to końcówka była idealna - biegliśmy od pkt do pkt;)  Mapa wyjątkowo nie aktualna - na mecie doszliśmy do wniosku, że w sumie to bez różnicy czy trasa trudna czy np. historyczna "Zabłądzili we własnym muzeum" oparciu o niemieckojęzyczne mapy z końca XIXw. - górki stoją jak stały, główne leśne drogi są;) 

Zakradło się nam kilka pkt. mylnych, jednego nie znaleźliśmy, na jednym nie byliśmy. Za to z niektórych jesteśmy wyjątkowo dumni tzn,oczywiście my i tak jesteśmy najlepsi, bo jak nie my to kto - to chyba nie podlega dyskusji, ale ujmijmy to, że nie które pkt. wiązały się z wyjątkowo ponad przeciętną dozą radości.

           Po 7 godzinach, śmiechu, biegania, cofania się meldujemy się na mecie. Zajmując  głupie 4 miejsce, ale za to na 49 teamów. Zasiadamy przy żurku do porannej analizy mapy. Przy stole siedzi już Ania z Michałem, Bartek B., przychodzi Agnieszka, chwilę później wpada Wojtek. Po bazie kręci się Jankes. Jedynie coś Tomka z juniorem nie widać. Bober przynosi markera. Hmm.. i w sumie nie wiem jak mam zaznaczyć nasz przelot z 1 na 2, pytam Igora - wszyscy się śmieją - zamaluj pół cały kwadrat;) Ale żeby nie wyszło, że takie z nas sieroty, to na dalszym etapie malowania przelotów nie miałam już problemów. Ciężko się ruszyć, a do domu trzeba jechać. Więc truchcikiem do auta po 30min każdy ląduje w domku. Dziękuję kochani za rewelacyjną zabawę. Igor i Miluś jesteście cudowni! Agnieszka super, że z nami pojechałaś dotrzymać towarzystwa. Dziękujemy za zdjęcia!

 

 

Ania, Michał, Karola, Igorek, Miluś, Agnieszka - Harpaganowcy nr 1

Meta - dzielny Igorek i Miluś delektujący się podłogą

 

 Poranne analizy map przy żurku - Igor jakiś niewyraźny ;-)

 bezdomna - na szczęście to tylko pozory - fiu fiu, ale czysty bucik

Chickeni Wojtek, którego bardzo często mijaliśmy na trasie. Miluś zaczytany w ulotkę Harpaganu!

 

 

 

fot. Agnieszka W.

Jesteśmy najlepsi ! No ba ! Jak nie my to kto ?