Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Adventura 2008
po prostu... CHICKEN > AR, MTBO, BnO > Adventura 2008
 
 
 
Mistrzostwa Świata w odpoczywaniu na czas - rajdADVENTURA 2008
 (III mniejsce)




... zapominasz o szarej codzienności o pracy o tym, co ważne tylko pozornie. Wpadasz w nurt, gdzie rytm wyznacza mały biało-czerwony sześcian. Odwieczny spokój natury jest Twoim towarzyszem, a sen i zmęczenie nie mają najmniejszego znaczenia. Jesteś tu i teraz, gdzie każdy promień słońca i blask księżyca doceniasz po dwakroć. Tylko w myślach dopadasz ziemi, bo przecież trzeba biec - przemieszczasz się szybko z nadzieją, że siła nie wystawi Cię do wiatru.  Liczy się radość z chwili, a każda chwila to nowa przygoda dająca długą kolejkę satysfakcji.  Cień korony drzew zachęca niskim ukłonem, lecz musisz jechać. Mkniesz jak lawina porzucając rzeczywistość.  A cel jest jeden...
 
 
 
 
 
 
 
I tak najprościej można opisać to c miało miejsce w dniach 4-5 lipca na Bytowskich ziemiach. Tym razem pojawiłam się gościnnie w barwach SX SPORT Freeride. A ściganie liczyło sobie 200km. A wyglądało to mniej więcej tak:


1) 7km bno – rozgrzewka, więc śpieszymy, co sił, jako pierwsi wybiegamy na kolejny etap

2) 6km  rolki – początek to 300m biegu, później już czysta frajda z jazdy. W pewnym momencie asfalt zamienia się w bruk! Każdy z nas demonstruje bardzo ciekawe zakończenie. Krasul - kreatywne spotkanie z poboczem, Tomek i ja (z efektowną ścieżką dzwiękową) - rolkowy truchcik po piachu;)


3) 1km pływanie – etap którego najbardziej się obawiałam, nigdy w życiu nie pływałam w płetwach. Całość przepłynięta kraulem. Z wody wychodzimy jako pierwsi, więc chyba było dobrze.

4) 26km trekking – truchtamy jako pierwsi. Krasul z Maćkiem męczą się z mapą ja z kolką. Po 20min wszystko wraca do normy. Chłopaki mają długie nogi więc chwytam się plecaka. W sumie chyba nic ciekawego tutaj nie dzieje się.

5) 90 rower – super, truper nareszcie - w ostatnim czasie 10godz/tyg. spędzałam na bike'u. Prawie jak w niebie. Maciej ma przygody z kaskiem. Docieramy na ZS, gdzie spotykamy Adventure która prowadzi. W rezultacie końcowym czas stop i czekamy 86min – śpimy, drzemiemy jak zwał tak zwał. Jarek Bonk przywozi kask. Na podejściu kątowym nieco się zmachaliśmy.
Jedziemy dalej – Maciej mocna sztuka pomaga Tomkowi – docieramy do buffetu. Szamamy makaron i wio na przepak

6) 30km trekking – i znów trek. Ehh… co poradzić. Podobno mapa coś nie gra. W każdym bądź razie tniemy jakoś przez las. Przeskakujemy strumyk. Tak, tak ja też… serio serio… i zastanawiałam się tylko jakieś 3min;) Końcówka etapu jest dla mnie nie ciekawa, słoneczny kryzys:/ Podczepiam się do Tomka vel „złota cierpliwość i wyrozumiałość”. Na szczęście po pewnym czasie Pani z zimną wodą ze szlaufu ratuje sytuację. Dziękuje za jedno i drugie!

7) 17km kajak – a, że Słupia z początku rwącą rzeką to przygoda, przygoda każdej chwili szkoda. Niestety po 10km staje się bardzo, bardzo monotonna. Krasul mówi, że zostały jeszcze 4km. Chyba wszyscy bez wyjątku zabijają go wzrokiem. Wpływamy na jezioro – pięknie w koło. Sok z gumijagód i suniemy niemal jak z reklamy Duracel’a.

8) 19km rower – już tylko dojazd do mety. Jedziemy bardzo szybko, jesteśmy na trzeciej pozycji. Emocje biorą górę i koncentracja nad mapa idzie w odstawkę. Mam ochotę co niektórych udusić – Tomek nie Ciebie;). Zadanie specjalne – zjazd. Słychać pierwsze gratulacje. Meta – szampan i Igor.Mamy  trzecie miejsce. Rozmów końca nie widać. Zmęczeni i szczęśliwi.


Dzięki chłopaki za udany weekend.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Silnego-Studia. Co my bysmy bez nich zrobili. Dziękujemy!

 Bimber ;)

-Ty na razie wogóle staraj się nie ruszać, aby się zmęczyć jeszcze będzie okazja

Chrzest R7 :)


Hmm...Jak to się łączyło 


Robotnik rannej zmiany, pędzi na przerwę :D



Jeszcze tylko 160km...



Jesteśmy najlepsi ! No ba ! Jak nie my to kto ?