Strona główna | Mapa serwisu | English version  
DYMNO 2008
po prostu... CHICKEN > AR, MTBO, BnO > DYMNO 2008
Komar na komarze, komara komarem pogania...
                        czyli lekcja nawigacji-Dymno 2008!

Oj działo się moi mili. W tym roku padło na trasę rowerową i z dużą dozą nieśmiałości muszę przyznać, iż coraz bardziej dwu/setki rowerowe mają pierwszeństwo przed AR.

Główny cel to samodzielna nawigacja! I w 98% został on osiągnięty. Była tylko jedna wtopa 6-7min., a tak to od punktu do punktu jak po nitce, bez cofek, bez wariantów "autorskich". A co mi pochwale się!!! Chodź muszę przyznać, że zastanawianie się nad wariantem dojazdu jeszcze troszkę czasu mi zajmuje... ale spokojnie kochani,  pogadamy w październiku;)
 
Chodź cel osiągnięty to zadowolona zbytnio nie jestem. Bike się zbuntował, dwa laczki w tym jeden przymusowy powrót do Pułtuska po dętkę dobita piasta, zerwany łańcuch :/ Na budziku wyszło,  tylko 7 godzin jazdy, reszta to serwis, ale 109km zaliczone;)  

Ciekawa trasa, chodź uważam, że organizator troszkę przegiął z umieszczeniem niektórych punktów w krzakach przez które bez roweru ciężko się przebić, a co dopiero z nim. Wiem, wiem nikt nie mówił, że będzie łatwo..., ale właśnie przez przedzieranie się przez chaszcze dętki pękały.

Tereny na zawody - płasko, lasy, przecudowne widoki, bociany na polach
- chciałoby się rzecz idealne, ale tak nie powiem, ponieważ już pisze co następuje.

K jak KOMAR czysta masakra, coś nie do opisania, po prostu tragedia. Niby takie nie pozorne stworzenie, ale to tylko pozory. Chmary, a właściwie przeolbrzymie chmarzyska dopadały mnie na każdym chodźby kilkusekundowym postoju. Nie było bata - żłopały krew jak tylko się dało. Na samej prawej ręce doliczyłam się 35 ukąszeń! Wyczuwały ofiarę raz dwa i do ataku.



I właśnie, mając taką chmarę tuż za plecami poszedł łańcuch. Dobrze, że tuż obok był Jankes, z działającym  skuwaczem i pomógł. Ale z całą pewnością byliśmy znakomitym obiadem dla K jak KOMARY. Ona naprawdę były wszędzie, najgorzej że mimo siatek wentylacyjnych, wlatywały pod kask. Na szczęście w trzy migi odjechaliśmy z tego miejsca... do innego podobnego.

Serwis troszkę czasu zajął, więc nie udało się znaleźć wszystkich punktów, ale była to bardzo miła przejażdżka.



Wniosek: Szkoda, że więcej Pań nie jeździ samemu, tylko z partnerami,a niektóre nawet bez mapnika. Nie ma to racji bytu jeżeli chodzi o rywalizację.  Oczywiste jest, że jak na razie w Polsce kobiety są mnie obcykane w nawigacji i reprezentują nieco inny poziom. Mogłaby być ciekawa rywalizacja, jednak chodź by góry przenosić to i tak przepaść miedzy kobietą jadącą w dwójce (z silnym fizycznie nawigatorem), a solo nawigująca jest olbrzymia. A sponsorowi nie łatwo to wytłumaczyć. Cała rywalizacja traci sens - po dwóch imprezach rowerowych solo (Harpagan i Dymno) postanawiam nie jeździć już samemu.

Dzięki Jankes za bezcenna pomoc!



A fotki dzielnie pstrykał Piotr S. www.silne-studio.pl, a kolory to już moja fantazja:)
Jesteśmy najlepsi ! No ba ! Jak nie my to kto ?