Jedną z lepszych histori jaką kiedykolwiek usłyszałam to legenda o Szafranowym Szamanie. Przywiozła ze Stanów i opowiedziała ją Gina w słoneczny dzień. Brzmiało to tak: "Spotkałam kiedyś cudownie szafranowego, sędziwego szamana, z nieistniejącego już dzisiaj plemienia meksykańskich Inków. Opowiedział mi historię o "związku dusz". Otóż,... każdy posiada "uśpioną" duszę, czasami nie podejrzewając nawet jej istnienia. Budzi się w nim, kiedy spotykają się dwie - tylko sobie przeznaczone. Czasami proces ten jest powolny, a czasami niespodziewanie gwałtowny. Jak grom z jasnego nieba, ciężka choroba, wolno lub nagle się ujawniająca, albo cudowne ozdrowienie. Cud niecodzienny... ... i stają się ludzie, szamanami dla siebie nawzajem. Świat nabiera ludzkiej twarzy, tego właśnie człowieka, trochę niespodziewanego, a oczekiwanego od zawsze. Jest tam wszystko: radość przyprawiona odrobiną smuteczku, uśmiech zmieszany z melancholią, codzienność malowana czarownymi barwami, namiętności szał oraz wiara i nadzieja, że będzie przepięknie i normalnie zarazem. Cud niecodzienny... To była fascynująca historia, mistyczne miejsce, fantastycznie szafranowy, niepojętą mądrością obdarzony - szaman" - tyle opowieści G.
|